Katastrofa kolejowa we Włoszech

Dwa pociągi pasażerskie zderzyły się czołowo na południu Włoch. Zginęło co najmniej 10 osób, a dziesiątki są ranne – takie informacje podaje na swojej stronie włoska gazeta "La Repubblica". Do zderzenia pociągów doszło na północ od Bari. Do katastrofy doszło na jednotorowej linii kolejowej między miejscowościami Ruvo di Puglia i Corato. Przyczyny katastrofy nie są znane. Agencje zachodnie, powołując się na ratowników, informują o co najmniej kilku ofiarach śmiertelnych. Są dziesiątki rannych osób. Włoskie media piszą o panującej na miejscu katastrofy panice.

Źródła w policji, cytowane przez agencję Reutera, mówią o śmierci dziesięciu pasażerów i wielu osobach rannych. Rzecznik straży pożarnej Luca Cari potwierdził informacje policji. - Pracują dziesiątki zastępów. Ekipy ratunkowe starają się otwierać wagony. Operacja jest skomplikowana, bo do zderzenia doszło na prowincji - dodał strażak. Dziennik "La Repubblica" relacjonuje, że w wagonach uwięzione są dziesiątki osób. "Wagony na początku składów zostały zmiażdżone" - dodaje gazeta. "La Stampa" pisze, że z z jednego ze składów ocalał tylko ostatni wagon; z drugiego - dwa ostatnie. Zdjęcia straży pożarnej pokazują, jak potężne było zderzenie. "Z pierwszych wagonów zostały właściwie tylko strzępy metalu. Zostały one wyrzucone na dziesiątki metrów w okoliczne pola” - relacjonuje dziennik. Korespondent Polskiego Radia Marek Lehnert powiedział na antenie TVN24, że większość osób podróżujących pociągami dojeżdżała do pracy w Brindisi i Bari - dwóch głównych miastach regionu Apulii. Na miejscu, oprócz straży pożarnej, są też policja i karetki pogotowia. Do szpitala zabrano helikopterem jedno, ciężko ranne, małe dziecko, które wydobyto z pociągu. Przekazy wideo udostępnione przez włoskie media tuż po katastrofie pokazują służby ratunkowe spieszące na ratunek rannym. - Nie spoczniemy, dopóki nie dowiemy się, jak do tego doszło - powiedział premier Włoch, Matteo Renzi, poinformowany o katastrofie w czasie swojej wizyty w Mediolanie.


Źródła w policji, cytowane przez agencję Reutera, mówią o śmierci dziesięciu pasażerów i wielu osobach rannych. Rzecznik straży pożarnej Luca Cari potwierdził informacje policji. - Pracują dziesiątki zastępów. Ekipy ratunkowe starają się otwierać wagony. Operacja jest skomplikowana, bo do zderzenia doszło na prowincji - dodał strażak. Dziennik "La Repubblica" relacjonuje, że w wagonach uwięzione są dziesiątki osób. "Wagony na początku składów zostały zmiażdżone" - dodaje gazeta. "La Stampa" pisze, że z z jednego ze składów ocalał tylko ostatni wagon; z drugiego - dwa ostatnie. Zdjęcia straży pożarnej pokazują, jak potężne było zderzenie. "Z pierwszych wagonów zostały właściwie tylko strzępy metalu. Zostały one wyrzucone na dziesiątki metrów w okoliczne pola” - relacjonuje dziennik. Korespondent Polskiego Radia Marek Lehnert powiedział na antenie TVN24, że większość osób podróżujących pociągami dojeżdżała do pracy w Brindisi i Bari - dwóch głównych miastach regionu Apulii. Na miejscu, oprócz straży pożarnej, są też policja i karetki pogotowia. Do szpitala zabrano helikopterem jedno, ciężko ranne, małe dziecko, które wydobyto z pociągu. Przekazy wideo udostępnione przez włoskie media tuż po katastrofie pokazują służby ratunkowe spieszące na ratunek rannym. - Nie spoczniemy, dopóki nie dowiemy się, jak do tego doszło - powiedział premier Włoch, Matteo Renzi, poinformowany o katastrofie w czasie swojej wizyty w Mediolanie. (http://www.tvn24.pl)
Źródło: RMF24, Onet.p, TVN24

Komentarze