W latach 30. XX wieku, kiedy większość pociągów toczyła się leniwie po torach, na Śląsku pojawił się bohater, który rozpalał wyobraźnię i budził zachwyt. „Latający Ślązak”, czyli Fliegender Schlesier, znany w gwarze śląskiej jako „Furgajōncy Pierōn”, był czymś więcej niż tylko środkiem transportu. To symbol nowoczesności, luksusu i marzenia o przyszłości, która nadchodziła szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał.Wyobraź sobie – rok 1936. Z dworca w Berlinie wieczorem wyrusza elegancki, aerodynamiczny skład. Na pokładzie pasażerowie zajmują miękkie fotele, mogą skorzystać z bufetu i toalety, a obsługa dba, by podróż była nie tylko szybka, ale też wygodna. Już wtedy mówiło się, że pociąg przypomina bardziej luksusowy samolot niż klasyczny skład kolejowy. Do Bytomia docierał w nieco ponad cztery godziny. Dla porównania – dziś na tej samej trasie spędzilibyśmy w pociągu około osiem godzin! Nic dziwnego, że kiedy ruszał, wszyscy patrzyli na niego z podziwem.
Szybszy niż wyobraźnia
Średnia prędkość „Latającego Ślązaka” wynosiła ponad 100 km/h, a na niektórych odcinkach pędził nawet 160 km/h. To były liczby, które w tamtych czasach robiły piorunujące wrażenie. Ludzie stojący przy torach mówili, że to „jak piorun z nieba” – i stąd wzięła się śląska nazwa pociągu.
Symbol epoki
Był to czas, gdy kolej musiała konkurować z rozwijającym się lotnictwem i motoryzacją. „Latający Ślązak” był odpowiedzią – szybki, elegancki i dopasowany do potrzeb ludzi biznesu i urzędników. Wystarczyło wsiąść wieczorem w Berlinie, a nocą już można było być w sercu Śląska.
Na pasażerów czekało 132 miejsca siedzące w drugiej i trzeciej klasie. To może brzmieć skromnie, ale standard wykończenia wagonów, wygoda i bufet sprawiały, że była to podróż na zupełnie innym poziomie niż zwykłe pociągi.
Krótka, ale efektowna historia
Niestety, przygoda „Latającego Ślązaka” trwała tylko trzy lata. Ostatni kurs odbył się 21 sierpnia 1939 roku – tuż przed wybuchem II wojny światowej. Wojna przerwała nie tylko trasę, ale i marzenia o rozwinięciu sieci takich ekspresów w całej Europie.
Losy składów potoczyły się różnie – jeden trafił do Związku Radzieckiego, inny do NRD, a ten, który kursował na Śląsk, jeszcze długo zmieniał swoją funkcję – nawet jako… klub młodzieżowy nad Bałtykiem! Dziś jeden z odrestaurowanych egzemplarzy można zobaczyć w niemieckim Delitzsch.
Pociąg, który wyprzedził epokę
„Latający Ślązak” był jak wehikuł czasu – dowód na to, że nowoczesność i luksus mogą iść w parze z szybkością. Choć jego historia była krótka, zapisał się w pamięci ludzi jako legenda kolei, której blasku nie przyćmił nawet upływ lat.
Dziś, gdy słyszymy o superszybkich pociągach jak TGV czy japoński Shinkansen, warto pamiętać, że Śląsk miał swój ekspres-marzenie już prawie sto lat temu.Źródło: infospi.pl
Komentarze
Prześlij komentarz